Dzisiejsze 113 000 000 milionów złotych, które zostało wyrzucone na bruk, podeptane i zmiecione do miejskich ścieków można by przeznaczyć na finansowanie uczniom wyprawek szkolnych. Co na taką wyprawkę rok rocznie by się składało. Wydaję mi się poniższa lista jest wystarczająca (a jak czegoś brakuje to przecież jest jeszcze program 300+, a więc jednorazowa zapomoga na szkolne przybory, książki etc):
1. Piórnik = 50 zł
2. 5 zeszytów w linie 3 zł * 5 = 15 zł
3. 20 zeszytów w kratkę 2 zł * 20 = 40 zł
4. Zestaw 60 długopisów BIC = 25 zł
5. 2 pióra = 50 zł
6. Tornister = 150 zł
7. Farbki = 30 zł
8. 2 gumki do ścierania = 5zł
9. 2 zestawy kredek = 40 zł
10. 2 zestawy mazaków = 50 zł
11. 10x duży zeszyt A4 = 70zł
Ceny z allegro. Łączny koszt mojej wyprawki to 525 zł a więc zaokrąglijmy do 600 zł. Teraz trochę matematyki. Sprawdźmy ile takich wyprawek kupimy za 113 000 000 milionów złotych wyrzuconych dzisiaj w błoto. 113 000 000/600 zł = 188 tysięcy wyprawek. 188 tysięcy dzieci za dzisiejsze 500+ otrzymałoby świetna, dobrej jakości (to nie są najtańsze rzeczy z targu) wyprawkę szkolną. Sprawdźmy ile dzieci rozpoczęło swoją przygodę z edukacją w roku szkolnym 2019/2020. 384 tysiące pierwszoklasistów. Podzielmy szybko przez ilość wyprawek. Daje nam to dwa dni działania 500+ i wszyscy pierwszoklasiści mają wyprawkę do szkoły (a przypominam, że działa jeszcze program 300+).
P.S wszystkich uczniów było 4,6 mln. A więc 24 dni (niecały miesiąc) i każdy uczeń dostaje coś takiego. Ale trzymajmy się pierwszoklasistów;)